Puchar Świata w skokach narciarskich
Zakopane 2013
W dniach 11-12 stycznia 2013 roku konkursy Pucharu Świata zawitały na Wielką Krokiew im. Stanisława Marusarza w Zakopanem. Wielkie skakanie miało rozpocząć się już 10 stycznia oficjalnymi treningami oraz sesją kwalifikacyjną, jednakże plany organizatorów pokrzyżował wiatr.
Pierwszego dnia zawodów, w piątek, przewidziano konkurs drużynowy. Prócz Polaków, którzy wystąpili w składzie Piotr Żyła, Maciej Kot, Krzysztof Miętus i Kamil Stoch, na belce pojawili się również Austriacy, Czesi, Finowie, Japończycy, Niemcy, Norwegowie, Rosjanie, Słoweńcy oraz Włosi.
Doskonale spisywali się nasi reprezentanci, którzy po pierwszej serii prowadzili w klasyfikacji generalnej zawodów. Kamil Stoch i Maciej Kot oddali także najdłuższe skoki na odległość 133 metrów, które później okazały się również najdłuższymi skokami całego konkursu. Do drugiej rundy nie awansowali zawodnicy z Japonii oraz Finlandii.
Polska drużyna prowadziła do ostatniej serii drugiej rundy, jednak ostatecznie, po słabszym skoku Krzysztofa Miętusa, musiała uznać wyższość drużyny ze Słowenii. Trzecie miejsce zajęła reprezentacja Austrii.
W piątek, poza niewątpliwym sukcesem naszych skoczków, najbardziej przykuwała uwagę niska frekwencja na skoczni. Pomimo, iż w tym roku organizatorzy przygotowali rekordowo niską ilość wejściówek (tylko 13 tysięcy na każdy dzień), bilety bez problemu można było kupić na oficjalnych stanowiskach tuż pod samą skocznią, a trybuny, szczególnie górne, dosłownie świeciły pustkami. Być może przyczynił się do tego fakt, iż dwa dni wcześniej Puchar Świata odbywał się po raz pierwszy w historii na innym polskim obiekcie - skoczni im. Adama Małysza w Wiśle-Malince i część kibiców zamiast Zakopanego wybrała Wisłę. Być może jednak winą za taki stan rzeczy należy obarczać dość wysoki koszt wejściówek (na przykład w porównaniu do cen biletów na zawody w zlokalizowanym tuż przy polskiej granicy czeskim Harrachovie) oraz brak na przestrzeni ostatnich lat jakichkolwiek inwestycji dążących do poprawy komfortu kibiców stojących w poszczególnych sektorach, czy nawet modernizacji dróg prowadzących na poszczególne sektory. W momencie, gdy wśród zawodników zabrakło naszego wielkiego mistrza - Adama Małysza, który rekompensował swoją osobą wszelkie niedostatki, kibice nie są już tak skorzy do przychodzenia na Wielką Krokiew. Szkoda, że tłuste lata polskich skoków nie zostały należycie wykorzystane w tej kwestii.
Drugiego dnia zawodów, w sobotę, przewidziano konkurs indywidualny, który poprzedzony został przeniesionymi z czwartku kwalifikacjami. Wygrał je, po skoku na 132 metry, Japończyk Taku Takeuchi. Do konkursu awansowało ośmiu Polaków: Maciej Kot, Piotr Żyła, Aleksander Zniszczoł, Dawid Kubacki, Łukasz Rutkowski, Stefan Hula, Krzysztof Miętus i Jan Ziobro. Kamil Stoch awans miał zapewniony.
Po pierwszej serii konkursu, ku uciesze kibiców, prowadził Kamil Stoch, który miał 3,4 punktu przewagi nad zajmującym drugą pozycję Andersem Jacobsenem. Niestety w drugiej serii Kamil oddał nieco krótszy od rywali skok i ostatecznie uplasował się na trzecim miejscu podium za Andersem Jacobsenem oraz jego rodakiem Andersem Bardalem.
W sobotę frekwencja na trybunach była dużo lepsza, jednak nadal dużo brakowało jej do czasów, gdy na skoczni doliczyć można się było ponad 26 tysięcy sympatyków skoków narciarskich. Także w sobotę bez problemu można było zakupić wejściówki na wszystkie sektory. Ci, którzy zdecydowali się przybyć na skocznię, zgotowali uczestnikom fantastyczny doping, z którego Polska znana jest w całej Europie. Dobrze, że do poziomu kibicowania dostosowali się polscy skoczkowie, którzy w czasie dwóch dni dostarczyli zgromadzonym kibicom wiele radości.
Nie ulega jednak wątpliwości, iż dalsza popularność tej dyscypliny w Polsce będzie ściśle związana z formą, jaką reprezentować będą nasi skoczkowie. Na szczęście Polacy, z Kamilem Stochem na czele, pokazali w końcówce sezonu, iż potrafią osiągnąć wysoką oraz stabilną formę i stać ich na nawiązanie równorzędnej walki z najlepszymi. Trzecie miejsce Kamila Stocha w klasyfikacji generalnej sezonu 2012/2013 pozwala z nadzieją patrzeć w przyszłość.