Walkiria 2013 - Gierłoż
20 lipca 2013 roku na terenie Mazurolandii odbyła się czwarta edycja Walkirii, czyli Mazurskiego Pikniku Militarnego. Impreza ta na stałe wpisała się już do kalendarza najciekawszych wydarzeń w regionie, stając się marką rozpoznawalną wśród turystów przebywających w okresie wakacyjnym na Mazurach. Jest to zarazem jedna z najlepiej ocenianych inscenizacji historycznych w Polsce zarówno przez odtwórców historycznych, jak i turystów biorących udział w imprezie. Znakiem rozpoznawalnym Walkirii jest fakt odtwarzania każdego roku innych epizodów wojennych, co jest niespotykane podczas podobnych imprez w Polsce. Motywem przewodnim pierwszej edycji były inscenizacje walk w Prusach Wschodnich w 1943 roku, drugiej - odtworzenie walk na froncie wschodnim w 1944 roku, a trzeciej - inscenizacja walk w Normandii w 1944 roku. Tegoroczna edycja zapowiadała się równie ciekawie. Tematem inscenizacji była bitwa pancerna pod Studziankami z 1944 roku. Co więcej, uczestniczyły w niej trzy czołgi T-34 oraz niemiecka Pantera. Jeszcze nigdy na żadnej inscenizacji historycznej w Polsce, w jednym miejscu nie było aż tak dużo sprzętu ciężkiego.
Walkiria to jednak nie tylko inscenizacja historyczna. Przez cały dzień dostępny był obóz żołnierski, w którym członkowie grup rekonstrukcji historycznej przybliżali widzom wszelkie aspekty życia żołnierzy okresu drugiej wojny. Prezentowany był również szeroki zakres uzbrojenia, które każdy mógł dokładnie obejrzeć, a nawet wziąć do ręki i zapoznać się z zasadą jego działania. Przygotowano również liczne atrakcje dla publiczności, takie jak m.in. pokazy musztry, treningi rzutu granatem, zabezpieczanie pola minowego, układanie linii telefonicznej, czy możliwość oddania strzałów z replik broni w systemie ASG.
Organizatorzy postanowili również przybliżyć publiczności historię znajdującego się nieopodal "Wilczego Szańca" - głównej kwatery Hitlera w latach 1941 - 1944. W tym celu rozstawiono namiot, wewnątrz którego znalazła się duża makieta kwatery oraz liczne tablice przedstawiające zdjęcia i fakty historyczne związane z tym miejscem. Na ekranie telewizora prezentowana była historia zarówno "Wilczego Szańca", jak również mniej znanej kwatery Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych w Mamerkach. Co więcej, w namiocie zgromadzono liczne przedmioty z tamtego okresu, takie jak gazety, znaczki pocztowe, sprzęt codziennego użytku, pomoce medyczne oraz oczywiście broń.
Równie interesujące były, odbywające się co godzinę, prezentacje najpopularniejszych typów broni okresu drugiej wojny światowej zarówno ze strony niemieckiej, jak i rosyjskiej. Widzowie mogli zapoznać się z historią karabinów Mosin oraz Mauser, pistoletów maszynowych MP-38 oraz PPSh 41 oraz karabinów samoczynnych DP-28 i MP-38. Oprócz historii i zasady działania poszczególnych typów broni, widzowie mogli zobaczyć i usłyszeć je "w akcji". Dodatkową atrakcją dla licznie zgromadzonych dzieci było następnie zbieranie łusek po wystrzelonych nabojach.
Niewątpliwie największą atrakcją były jednak trzy czołgi sowieckie T-34 oraz niemiecki Pz.Kpfw. V „Panther”, które udostępnione zostały przez Muzeum Techniki Wojskowej "Gryf" w Żukowie oraz Muzeum Sprzętu Wojskowego w Mrągowie. Także one dostępne były dla publiczności, która mogła zapoznać się z nimi z bliska, a nawet zajrzeć do środka.
Czołgi nie występowały jednak jedynie w charakterze statystów. W samo południe T-34 wraz z "Panterą" zaprezentowały część swoich możliwości stając do pojedynku z samochodem, który zmotoryzował Polskę. Jak nietrudno się domyślić, Fiat 126p nie miał zbyt dużych szans w tym nierównym pojedynku, jednak należy zauważyć, iż znacznie dłużej bronił się przed naporem niemieckiej Pantery, niż sowieckiego T-34.
Kulminacyjny moment nastąpił o godzinie siedemnastej. Naprzeciw siebie stanęły trzy sowieckie T-34 i niemiecki Pz.Kpfw. V „Panther”, aby przy współudziale grup rekonstrukcyjnych, wyposażonych w autentyczną strzelającą broń odtwarzanego okresu i umundurowanie, przedstawić inscenizację największej bitwy pancernej stoczonej przez polskie czołgi na froncie wschodnim, która rozegrała się w dniach 9 - 16 sierpnia 1944 roku pod wsią Studzianki.
1 sierpnia wojska 1 Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej przeprawiły się przez Wisłę w rejonie Mniszewa i Ryczywołu i opanowały przyczółek warecko-magnuszewski. 3 sierpnia żołnierze z radzieckiego 101 pułku z 35 Dywizji Gwardii z 4 Korpusu Gwardii zajęli Studzianki i dotarli w rejon Głowaczowa. Spod Wołomina ściągnięto niemiecką Dywizję "Hermann Göring", której zadaniem było powstrzymanie radzieckiej 8 Armii Gwardii kontrnatarciem w kierunku na wsie Chodków i Studzianki. 6 sierpnia rozpoczął się marsz polskich jednostek w kierunku przyczółka, tzn. 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte, 3 Dywizji Piechoty im. Romualda Traugutta, a następnie 2 Dywizji Piechoty im. Henryka Dąbrowskiego. 9 sierpnia pierwsze polskie czołgi przeprawiły się na przyczółek, a w tym czasie Niemcy ponownie zajęli Grabnowolę i podeszli pod Studzianki. Postępy Niemców zahamował atak 3 kompanii czołgów z 1 Brygady Pancernej, a 11 sierpnia Niemcy zostali ostatecznie wyparci ze wsi Studzianki po ataku 1 kompanii czołgów podporucznika Świetany. Dzięki temu został zmniejszony wyłom w pozycjach polsko-radzieckich, który został ostatecznie zamknięty 14 sierpnia dzięki koncentrycznemu uderzeniu wzdłuż tzw. Grobli. Walki były zażarte i skrzyżowanie dróg w rejonie Studzianek było przez Polaków zdobywane 7 razy. Ostatecznie 15 sierpnia bitwa zakończyła się likwidacją sił niemieckich zamkniętych w kotle.
Sama inscenizacja, przygotowana bardzo starannie, była niezwykle widowiskowa. Duża ilość użytych środków pirotechnicznych, wybuchy, huk strzelających armat, jak również efektownie wybuchające i płonące czołgi w połączeniu z walczącymi ze sobą oddziałami piechoty pozwalały widzom poczuć się tak, jakby byli uczestnikami wydarzeń tamtego okresu. Dopełnieniem widowiska była narracja, wprowadzająca widzów w klimat tamtych wydarzeń i wyjaśniająca rozwój sytuacji. Był to bardzo mocny punkt programu. Za narrację oraz kompleksowe prowadzenie imprezy odpowiadali bowiem polscy historycy, doktorzy habilitowani, specjalizujący się w historii wojskowości i prowadzeniu imprez rekonstrukcyjnych. Narrator tak przedstawiał sytuację naszych pancerniaków:
Młodzi, niedoświadczeni... Brygada pancerna z nazwy licząca ponad 40 wozów bojowych, ciągle dogrywana, jeszcze ze strukturą pułkową... W każdym wozie bojowym czterech młodych ludzi. Utrudniona łączność pomiędzy poszczególnymi wozami bojowymi. I to najważniejsze: strach i napięcie. Żółtodzioby. Przed nimi był przeciwnik, który na froncie spędził ostatnie trzy, cztery lata. A oni? Sformowani hen pod Sielcami, od lipca 1944 roku byli na terenie późniejszej Polski Lubelskiej. Brakowało im jednej podstawowej rzeczy - doświadczenia. Bitewnego doświadczenia. Nie mieli za sobą pierwszej krwi. Wchodzili do akcji praktycznie z marszu, wiedząc, że gwardziści będą oczekiwali pomocy. Pułkownik Jan Mierzycan, dowodzący swoimi podwładnymi, jak onegdaj miał powiedzieć: "Odwrotu nie będzie". [...]
"Giermańce idu, Giermańce, za nami Giermańce..." A w eterze było słychać: "Brzoza jeden do brzozy dwa. Brzoza jeden do brzozy dwa. Uruchamiaj silniki. Brzoza jeden, jak mnie słyszysz? Tu brzoza dwa, tu brzoza dwa". [...] Ci, którzy dojechali w rejon ześrodkowania plutonu czołgów typu T-34, przekazali błyskawicznie wiadomość: Za chwilę może być gorąco. Ale przemieszczając się nie dostrzegli najważniejszego zagrożenia. Byli przeświadczeni, że piechota spod znaku SS "Wiking", SS "Totenkopf", SS "Herman Göring" to jedyny przeciwnik. Czas pokazał, że nie jedyny. [...]
W osłonie plutonu piechoty, zgodnie z zapisem w regulaminie, powoli wynurzając się z terenu, gdzie do tej pory byli bezpieczni, wychodzili na otwarty obszar. [...] I wtedy, kiedy nastąpił pierwszy wybuch, zrozumieli, że skończył sie czas ćwiczeń. Artyleria niemiecka, poinformowana o tym, co dzieje się na przedpolu, otworzyła ogień. Dwa wozy bojowe, wyszedłszy bezpośrednio na linię okopów, czekały. Powoli, nie spiesząc się, pełzły, a osłona piechoty znajdująca się z tyłu zaległa. Ogień był zbyt mocny. Pancerz ich chronił, ale do jakiego momentu? Kiedy czołg dowódcy trzeciej kompanii wyszedł na otwartą przestrzeń, jeszcze nie zerknęli, jeszcze nie zauważyli, ale ciemnozielone cielsko, które wysunęło się z lasu, nie należało do ich oddziału. Panzerkampfwagen V Panther, który wysunął się na otwartą przestrzeń, znalazł się oko w oko z przeciwnikiem. Wieża natychmiast obróciła się, a potem nastąpił pierwszy strzał. I kiedy trafienie okazało się tak precyzyjne, a podkalibrowy wszedł bezpośrednio w pancerz, pierwszy z wozów trzeciej kompanii został unieruchomiony. W środku cztery ludzkie żywoty starały się za wszelką cenę przeżyć. Jeszcze kierowca - mechanik starał się ruszyć tą kupę żelastwa, ale czas pokazał, że uszkodzenie było zbyt mocne. Z lasu wychodziła Pantera, a z nią potężna osłona piechoty. [...] żołnierze pierwszej brygady, otworzywszy ogień, starali się utrzymać przeciwnika na maksymalnym dystansie. Charakterystyczny grzechot ręcznej broni maszynowej oraz pistoletów maszynowych niósł się pomiędzy dwoma miejscowościami. Mieszkańców Grabnowoli i Studzianek już dawno nie było. Teraz to, co zostało z ich pól i miejscowości, niszczyła artyleria obu stron. Ale atak ciągle szedł do przodu.[...]
"Brzoza dwa, jak mnie słyszysz? Brzoza dwa, jak mnie słyszysz?" Wywoływany wóz, który był uszkodzony, milczał. "Brzoza dwa! Brzoza dwa, odezwij się! Brzoza dwa, pali się wokół was teren. Brzoza dwa!" Brzoza dwa milczał... W tym samym momencie, kiedy następne wozy trzeciej kompanii wynurzały się z lasu i kiedy ich celem był przeciwnik, wtedy zrozumieli, że ta armata nie jest właściwa. 76 milimetrów nie było w stanie uszkodzić ani wieży, ani czołowego pancerza Pantery. A ta, mając świadomość swojej przewagi, czekała, aż linia piechoty się wyrówna. [...]
I stało się... Bezpośrednie trafienie spowodowało, iż do tej pory uszkodzony, a teraz wyeliminowany zupełnie z walki pierwszy z wozów bojowych przeciwnika palił się. "Brzoza trzy, brzoza trzy! Brzoza trzy, ruszaj!" Dowódca kompanii, nie mając innego wyjścia, mając dwa uszkodzone wozy bojowe, zdecydował się na ostatni ruch. [...]
"Brzoza trzy, pamiętaj, szukaj słabych punktów. Brzoza trzy, w burtę, albo od tyłu. Brzoza trzy!" Radiostacja milczała... Cztery skupione umysły... "Podkalibrowym ładuj! Podkalibrowym!" Wieża odwróciła się w stronę przeciwnika, a ten, wszystko lekceważąc, wierząc w moc swego pancerza, wszedł do walki na najbliższą odległość. Załoga Pantery, weterani trzech ostatnich frontów, weterani, którzy widzieli już niejedno, nagle zdali sobie sprawę z tego, że za mocno wóz wychylił się i dał się oskrzydlić. [...] Pod naciskiem niemieckiego ognia, pod naciskiem tych, którzy pamiętali Smoleńsk, Lenino, pod naciskiem tych, którzy mieli o wiele większe doświadczenie bojowe, pierwsza linia zaczęła się cofać. Jeśli dadzą sie zepchnąć, to między Grabnowolą i Studziankami będzie ich ostatnia batalia.[...]
Dla żołnierzy 35 Dywizji Gwardii, dla żołnierzy wielonarodowościowej Armii Czerwonej odgłos walki był czymś normalnym. Dla tych, którzy byli w mundurach Wojska Polskiego było to zupełnie nowe doświadczenie. teraz właśnie zdobywali je, płacąc najwyższą cenę. Nie mieli juz wsparcia, wiedzieli doskonale, że działa nie da się naprawić. I wtedy, kiedy nastąpił ten celny strzał, Pantera trafiona została w tym najbardziej czułym miejscu. Podkalibrowy 76 mm wszedł dokładnie w głąb pojazdu i wieża zamarła. A to z kolei spowodowało, że dowodzący fizylierów podjął decyzję: "A zatem do przodu!". Tam, gdzie jeszcze pół godziny temu znajdowała się niemiecka piechota, teraz leżały tylko dogorywające ciała...
[...]
Grabnowola... Studzianki... 11 sierpnia 1944 roku takie starcie, jak to, rzeczywiście miało tam miejsce. Wieś odbudowano. W 1979 roku otrzymała dodatkowy element w nazwie, zasłużony, Studzianki Pancerne. I takimi są do dziś.
Inscenizacja, będąca doskonałą lekcją historii nie była ostatnim punktem programu. Wieczorem, przy ognisku odbyło się jeszcze Military Party z udziałem inscenizatorów, które trwało do późnych godzin nocnych.